Australia 2010:

 

 

 

 

 

Trasa podĂłĆŒy

Karlino-Berlin

 

 

Berlin-Bristol s

 

 

Bristol-Bridgend

 

 

Bristol-ParyĆŒ

 

 

ParyĆŒ-Singapur

 

 

Singapur-Sydney

 

 

Sydney-Newport

 

 

Sydney-Cairns

 

 

PodrĂłĆŒ Karlino-Newport ...przez Berlin>Bridgend>Bristol>ParyĆŒ>Singapur>Sydney / Newport po sezonie / Newport arms Hotel Terrace on Pittwater / Newport Papugi / Wędkowanie z krewetką / Sydney Fish Market / Sydney ZOO Aquarium / Z promu Manly-Sydney / Sydney z daleka i z bliska / Sydney PlaĆŒe PóƂnocne / UFO nad Sydney / Pittwater>West Head>Ku-Ring-Gai / Manly / Featherdale Wildlife Park Doonside / Cairns / Mulgrave River / Green Island>Great Barrier Reef / PowrĂłt do Polski.

PodrĂłĆŒ Karlino-Newport.

Ostatnie dni maja i początek czerwca w aglomeracji Sydney, do ktĂłrej naleĆŒy takĆŒe samorząd Newport, są nieco podobne do koƄcowych dni polskiego, nadmorskiego wrzeƛnia. Piszę „nieco”, poniewaĆŒ podobieƄstwo dotyczy gƂównie ukƂadu temperatur (kilkustopniowy chƂód w nocy i okoƂo 20°C albo nieco powyĆŒej w ƛrodku dnia). PlaĆŒe w dni powszednie niemal bezludne. Reszta, to juĆŒ tylko „rĂłĆŒnie opisywane rĂłĆŒnice”.

W wielu opisach zamieszczanych w Internecie autorzy twierdzą, ĆŒe w Sydney pory roku są dwie – lato i zima. ChociaĆŒ trudno jest formuƂować wƂasną opinię po kilkunastu dniach pobytu, twierdzę, ĆŒe zimy rozumianej po polsku, biaƂej i mroĆșnej tu nie ma, ale nie znaczy to wcale, ĆŒe pory są tylko dwie. WƛrĂłd zielonych i kwitnących przez okrągƂy rok drzew są tu rĂłwnieĆŒ takie, ktĂłre przebarwiają i zrzucają liƛcie jesienią (?!) a odnawiają wiosną. WidziaƂem, fotografowaƂem, potwierdzam. RĂłĆŒnica zdaƄ wynika podobno z faktu, ĆŒe w/wspomniane zjawiska trwają krĂłtko.

Newport to urokliwa miejscowoƛć odlegƂa od Sydney o ok. 40 km w kierunku póƂnocnym, pięknie rozlokowana u nasady duĆŒego póƂwyspu (pisząc/mĂłwiąc o kierunku póƂnocnym pamiętać naleĆŒy, ĆŒe na póƂkuli poƂudniowej oznacza on "ku rĂłwnikowi" :)). Na zawsze utkwiƂo w mojej pamięci usytuowanie mieszkania, w ktĂłrym goƛciƂ nas MichaƂ. Z balkonu widok na spokojną zatokę z mnĂłstwem pięknych jachtĂłw, na zachody sƂoƄca, na pomost z zacumowaną na jego koƄcu skromną Ƃódką, na kilka kwitnących przez okrągƂy rok drzew chętnie odwiedzanych w dzieƄ przez bardzo kolorowe, krzykliwe i stale gƂodne papugi, w nocy przez zwierzaki wielkoƛci kota, podobno objadające kwiatowe kiƛcie (?). Do zmiany tej scenerii wystarcza zaledwie kilkuminutowy spacer spokojnymi ulicami miasta i przejƛcie na drugą stronę trasy szybkiego ruchu, obiegającej niemal caƂy póƂwysep. Tam uroki rozlegƂej plaĆŒy, rozkoƂysane Morze Tasmana i grupki wszędobylskich fanĂłw surfingu,

Newport.

PoƂowy na mroĆŒoną krewetkę. 

Wstęp.

Poprzedzając opis wƂasny, odniesiony gƂównie do miejsc o charakterze publicznym, gorąco polecam materiaƂy publikowane przez Polaka mieszkającego w Sydney ponad trzydzieƛci lat. Chris Osostowicz publikuje na FB pod nazwiskiem wƂasnym, na YT jako boobalisa.

Chris z dronem, kamerą, aparatem fotograficznym, międzynarodową rodziną i przyjacióƂmi dociera niemal wszędzie, nie tylko w Australii. Jego materiaƂy foto-wideo zawsze oglądam z ogromną przyjemnoƛcią.

Dzięki nim poznaję miejsca i zdarzenia, ktĂłre na pewno chciaƂbym poznać/przeĆŒyć osobiƛcie - gdybym miaƂ stosowną moĆŒliwoƛć i wiedziaƂ, ĆŒe w ogĂłle istnieją :)...

dobrego materiaƂu na moje by-passy aortalno-wieƄcowe. Z zalecanego przez kardiologa wstrzykiwania heparyny w faƂdy brzuszne zrezygnowaƂem, gdy moja wƂasna siostra naopowiadaƂa, ĆŒe po kilkakrotnym jej wstrzyknięciu brzuch miaƂa dƂugo b. siny, pĂłĆșniej wielokolorowy. Więc lek nie do przyjęcia w sytuacji, gdy w planach pobytu w Australii mieliƛmy kilkudniowy wypad w tropiki z pƂywaniem m.in. nad Wielką Rafą Koralową. Rafa z natury jest bardzo kolorowa - pƂywanie nad nią z kolorami wƂasnymi byƂoby raczej nie na miejscu :(. Poza tym wyczytaƂem na opakowaniu heparyny, ĆŒe u niektĂłrych osĂłb moĆŒe wywoƂać uczulenie – a tego bardzo się boję po niebezpiecznej reakcji na surowicę przeciwtÄ™ĆŒcową - zastosowanej po tym, jak w latach szeƛćdziesiątych w Úwiebodzinie zeskoczyƂem z wędkarskiego pomostu na gwoĆșdzie sterczące z deski, porzuconej na dnie przez jakiegoƛ durnia. Trzy gwoĆșdzie przebiƂy stopę na wylot. W zakƂadowej przychodni ELTERMY opatrzono ranę, wstrzyknięto duĆŒÄ… dawkę surowicy - po siedmiu dniach szybko zacząƂem puchnąć i tracić oddech, wylądowaƂem na korytarzu przepeƂnionego szpitala.

Personel w ciągu trzech dni przywrĂłciƂ moje normalne wymiary i wygląd, ale do dnia dzisiejszego zapamiętaƂem tylko jedną, bardzo mƂodziutką pielęgniarkę. W upalny dzieƄ przyszƂa do mnie z ogromną strzykawą ubrana tylko w zwiewny fartuszek i delikatne majteczki. NakazaƂa oprzeć przedramię na poręczy Ć‚ĂłĆŒka, zacisnąć pięƛć i 
nie ruszać się. Zaaferowana wprowadzaniem grubej igƂy do ĆŒyƂy, nieƛwiadomie ale mocno oparƂa się o moją pięƛć. Po wprowadzeniu igƂy nakazaƂa pięƛć otworzyć! WĂłwczas caƂy jej puszysty "wianuszek" znalazƂ się w mojej dƂoni. Gdy standardowo zapytaƂa czy coƛ czuję, z uƛmiechniętą gębą i delikatnym, ale jednoznacznym poruszeniem dƂonią odpowiedziaƂem, ĆŒe wszystko! ZrozumiaƂa, poczerwieniaƂa, wyrwaƂa strzykawkę i uciekƂa. Nigdy więcej jej nie spotkaƂem :(.

Po lądowaniu w Singapurze i prawie dwugodzinnym pobycie/czekaniu na lotnisku CHANGI, 27 maja 2010 o 19:50 odlecieliƛmy do Sydney nieco mniejszym Boeingiem linii Qantas Airways. Wylądowaliƛmy na lotnisku Kingsford Smith 28 maja o 5:10 czasu miejscowego. Czas lotu 7:20. Po 21 godzinach i 30 minutach w powietrzu zmieniliƛmy wreszcie ƛrodek lokomocji. Do Newport dojechaliƛmy samochodem MichaƂa. Więcej w narracji dokumentu wideo przygotowywanego dorywczo, opublikowanego dwukrotnie (?) pt. Australia cz 1 PodrĂłĆŒ w2 oraz Australia cz 1 PodrĂłĆŒ-skrĂłt. RĂłĆŒnią się niewiele, ale ...pozostaƂy.

Wieloetapowa podrĂłĆŒ z Karlina do Sydney i dalej, do Newport, zajęƂa nam caƂy tydzieƄ. Oczywiƛcie moĆŒna dotrzeć tam szybciej, trasą krĂłtszą, ale to z Anglii musieliƛmy odebrać najwaĆŒniejszą uczestniczkę wycieczki - Majkę, naszą 9-letnią wnuczkę. GƂównym sponsorem oraz opiekunem do dnia naszego powrotu pozostawaƂ MichaƂ, nasz syn, tata Majki.

MichaƂ przed objęciem pracy w Australii kilkakrotnie opƂynąƂ Ziemię jako zaƂogant ogromnych statków wycieczkowych, dolatywaƂ samolotami do bardzo odlegƂych miejsc zaokrętowania, swobodnie wƂada kilkoma językami - byliƛmy bezpieczni. Ryzykowny byƂ tylko powrót z Majką do Anglii i nasz samodzielny powrót do Polski. Emocji mieliƛmy sporo, ale wszędzie dotarliƛmy :).

Karlina wyjechaliƛmy 21.05.2010 o godzinie 15:00 busem Biura PodrĂłĆŒy Interglobus Tour w Szczecinie. Ich logo „Follow me!” jest widoczne z daleka. Firma niezawodna – korzystaliƛmy z jej przewozĂłw kilkakrotnie, o rĂłĆŒnych porach dnia i nocy. Do lotniska Schönefeld w Berlinie dojechaliƛmy o 19:30, po nieco uciÄ…ĆŒliwej przesiadce z przenoszeniem bagaĆŒy w Szczecinie, podobno koniecznej ze względu na ograniczenia czasu pracy kierowcĂłw.

Trasę z Berlina do Bristolu w Anglii pokonaliƛmy samolotem firmy EasyJet. Rzeczywisty czas lotu 1:55 (wg odczytĂłw z tablic informacyjnych obu rĂłĆŒnych stref czasowych - tylko 55 minut). Z lotniska w Bristolu, ok. godziny 23 odebraƂ nas Bartek, krajan z Karlina, kolega naszych synĂłw. Samochodem podrzuciƂ nas do Bridgend, do tego samego hotelu, do ktĂłrego podwoziƂ nas we wrzeƛniu 2008. 

W dniu 23.05.2010 uczestniczyliƛmy w uroczystoƛciach Pierwszej Komunii. PrzystępowaƂa do niej Majka. Przez dwa dni następne - w oczekiwaniu na Majkę - zwiedziliƛmy Bridgend i Porthcawl. Z Bridgend w peƂnym skƂadzie tj. Irena, Tadeusz, MichaƂ i Majka wyruszyliƛmy 26.05.2010 - pociągiem do stacji podmiejskiej w Bristolu, stamtąd busem na lotnisko.

Na lotnisku pierwsza pouczająca sytuacja: MichaƂ poszedƂ zasięgnąć języka, ja, po zostawieniu ciÄ™ĆŒkiego plecaka przy dziewczynach, pomaszerowaƂem pod trĂłjkąt. Chwilę pĂłĆșniej w męskim kibelku dopadƂa mnie umundurowana funkcjonariuszka i mocno zdenerwowana zaczęƂa nawijać coƛ, czego oczywiƛcie nie mogƂem zrozumieć. Na szczęƛcie nadszedƂ MichaƂ - okazaƂo się, ĆŒe nasze dziewczyny oddaliƂy się od plecaka, aby pooglądać zawartoƛci gablot. Po niedawnych zamachach terrorystycznych samotny plecak wyglądaƂ na tyle podejrzanie, ĆŒe groziƂo nam zatrzymanie i 5000 funtĂłw grzywny. Uff!!

Z Bristolu do ParyĆŒa odlecieliƛmy 26.05.2010 g.17:15 mizernym samolotem turboƛmigƂowym Air France. Czas przelotu 1:35. BagaĆŒe w ParyĆŒu rozpoznaliƛmy z trudem i ...zdumieniem. DoleciaƂy ogromnie wybrudzone.

W ParyĆŒu druga pouczająca niespodzianka, skƂaniająca do dokƂadnego sprawdzania biletĂłw. W Bristolu zarezerwowane bilety odebraliƛmy i czeƛć, lecimy. W ParyĆŒu, podczas zwiedzania hali, na krĂłtko przed czasem odlotu, ze zdumieniem zauwaĆŒyƂem na ƛwietlnej tablicy informacyjnej nasze nazwiska. Zapraszano nas do zgƂoszenia się w punkcie informacyjnym. OkazaƂo się, ĆŒe przylecieliƛmy z biletami tylko na trasę Bristol-ParyĆŒ. Na pozostaƂą częƛć trasy musieliƛmy odebrać inne.

Z ParyĆŒa odlecieliƛmy 26.05.2010 o 23:30 potÄ™ĆŒnym Boeingiem Air France o sylwetce delfina. Taką sylwetkę nadaje maszynie pięterko biznesowe. Czas lotu 12:35 zniosƂem nieĆșle dzięki częstym spacerom dookoƂa samolotu (wewnątrz :)!), marszobiegom w miejscu i masaĆŒom podudzi, od kostek do kolan pociętych przez szczeciƄskich chirurgĂłw w poszukiwaniu

sprawnie wyƂapujących największe fale, nadpƂywające z bezmiaru Pacyfiku.

Czyli - ƛwietny zestaw. Z jednej strony uspokajający, wyciszający widok zatoki, z drugiej aksamitne powietrze i pobudzająca wyobraĆșnię potęga oceanu!

Bardzo krĂłtki czas, jaki mogliƛmy przeznaczyć na pobyt w Australii, znacząco ograniczyƂ moĆŒliwoƛci rozpoznania lokalnych

Podczas pobytu u MichaƂa, niezaleĆŒnie od tego w jakim miejscu na ƛwiecie miaƂoby to miejsce, inaczej być nie mogƂo - musieliƛmy sobie powędkować. ZaskoczyƂ mnie tylko rodzaj przynęty. Przez pewien czas po powrocie do Polski przymierzaƂem się nawet do wyprĂłbowania jej na BaƂtyku, ale do wędkarstwa bardzo skutecznie zniechęciƂa mnie moda NO KILL. Nielimitowane okaleczanie i nękanie ryby często do utraty przytomnoƛci, bez konkretnej (kulinarnej, limitowanej) potrzeby, wyƂącznie dla samolubnej przyjemnoƛci (?), od zawsze uwaĆŒam za bezmyƛlne barbarzyƄstwo, nieco Ƃagodniejsze od niedawnego zabijania bizonĂłw dla samej "przyjemnoƛci" zabijania. MichaƂ jest pasjonatem wędkarstwa, posiada uzyskaną w Nowej Zelandii międzynarodową licencję instruktora wędkarstwa muchowego, w mistrzostwach ƛwiata uzyskuje niezƂe wyniki. NieĆșle, w wieku 4 lat :), radziƂa sobie z wędką (nad j. Krzemno k. Czaplinka) takĆŒe jego cĂłrcia Maja, ta sama, ktĂłra w Australii, jako 9-latka skutecznie ƂowiƂa ryby w j. Narraben (na mroĆŒoną krewetkę) a pĂłĆșniej, w Cairns, dzielnie radziƂa sobie na rzece Mulgrave ze spinningiem i wędkarską Ƃodzią. Klip wideo z j. Narraben.

kulinariĂłw. Nasi gospodarze preferujący styl wƂoski, czyli kawka ze sƂodkim pieczywkiem rano, lunch ok. 13-tej i solidny posiƂek dopiero ok. 20-tej, na czas naszego pobytu swĂłj styl nieco zmodyfikowali. Najmilej wspominam ogromne steki wspaniale przygotowywane przez gospodarza (po kaĆŒdym gotĂłw byƂem poznawać Australię wzdƂuĆŒ i wszerz nawet pieszo), ƛwietnie przyrządzone ryby zƂowione przez Majkę w jeziorze Narraben i przeogromna golonka z chrupiącą skĂłrką w niemieckiej piwiarni, w Sydney. Mieszane uczucia pozostaƂy po sushi w chiƄskiej restauracji w Newport (bardziej smakuje mi zwykƂy tatar z Ƃososia przyrządzany w sklepie firmowym firmy SuperFish w Kukini k. Ustronia Morskiego) oraz po najƛwieĆŒszych ostrygach na Targu Rybnym w Sydney. Pobyt w Australii sprawiƂ mi tak wielką przyjemnoƛć, ĆŒe o samym Newport opublikowaƂem cztery odrębne video-dokumenty: Newport po sezonieNewport wersja foto / Newport Arms Hotel / Newport papugi.

Fish Market w Sydney. Video.

Do odwiedzenia Targu emocjonalnie namawiaƂ nas PaweƂ. W Karlinie, jeszcze przed naszym wyjazdem. Z peƂnym zachwytu wyrazem twarzy opowiadaƂ w szczegĂłlnoƛci o ostrygach prosto z kutra, z porannej dostawy, zręcznie pod bieĆŒÄ…cą wodą otwieranych przez targowego speca i po spƂukaniu ukƂadanych na duĆŒych, odpowiednio wyprofilowanych tacach. MoĆŒna kupować je (i zjadać!) na bieĆŒÄ…co. Z sokiem ze ƛwieĆŒej cytryny smakują podobno wspaniale. Piszę "podobno", bo z mojego degustacyjnego zestawu owocĂłw morza, jedyną prĂłbną ostrygę bƂyskawicznie i bardzo zgrabnie zwinęƂa mewa. Na trawniku, obok stolikĂłw ustawionych na nabrzeĆŒu, czatuje ich kilkanaƛcie. Wystarczy moment nieuwagi aby nastąpiƂ bƂyskawiczny atak. Mewa miga przed nosem konsumenta, sƂychać lekkie puknięcie dziobem i ...zawartoƛć muszli znika.

Po takiej - tyleĆŒ zgrabnej co bezczelnej kradzieĆŒy - MichaƂ koniecznie chciaƂ mi zakupić następny zestaw, ale stanowczo odmĂłwiƂem. Kulinarne eksperymenty z owocami morza są mi tak obce, ĆŒe nie ufam nawet wƂasnym synom. Niechętnie wspominam superzupę z owocami morza, na ktĂłrą z dumą zaprosiƂ nas MichaƂ w Wenecji. PƂywaƂo w niej tyle morskiego "wdzięku", ĆŒe zupy nawet nie tknąƂem.

Do widoku MichaƂa zgrabnie oprĂłĆŒniającego zawartoƛć maƂych muszli podanych w ogromnej misie niby przywykƂem, ale teraz (w roku 2019) nowy bodziec odruchu 

ZOO-Aquarium w Sydney. Video.

W ZOO i Akwarium spędziliƛmy częƛć dnia pozostaƂą po zwiedzeniu Fish Marketu.

Zanim tam dotarliƛmy, wƂaƛciciel nieduĆŒej Ƃodzi proponowaƂ nam za 50 dolarĂłw od osoby 2,5-godzinny rejs na spotkanie z wielorybami w tym godzina pƂynięcia na spotkanie, póƂgodzinna sesja foto i 1-godzinny powrĂłt.

MotorĂłwka byƂa mizerna, pogada teĆŒ – zrezygnowaliƛmy.

W ZOO bywam niechętnie. Nie lubię widoku zwierząt pod zamknięciem, ale teĆŒ niektĂłrych wolaƂbym nie spotkać na wolnoƛci, z bliska. Np. kazuary, krokodyle, rekiny, wÄ™ĆŒe. Przy przejƛciu do stanowiska krokodyli uwagę zwraca ciekawostka - otwĂłr w ƛcianie, z ktĂłrego kaĆŒdą przechodzącą osobę atakuje ogromny krokodyl uwalniany przez fotokomĂłrkę (patrz kadr 2:13 i 2:22 video). WidziaƂem wiele nerwowych reakcji...

Wieczorem, umęczeni zasiedliƛmy w nadbrzeĆŒnej knajpce z rozlegƂym tarasem i ƛwietnym widokiem na zatokę i miasto. Niestety – po posiƂku wynieƛliƛmy się stamtąd czym prędzej, ze względu na bardzo gƂoƛną muzykę. GƂoƛną na tyle, ĆŒe nie mogliƛmy usƂyszeć rozmĂłwcy z drugiej strony naszego stoƂu.

Z promu Manly-Sydney Cove. Video.

SkrĂłt kolejnej wyprawy do centralnej dzielnicy biznesowej Sydney. Tym razem z dojazdem wiązanym - samochodem tylko do dzielnicy /przedmieƛcia Manly,  dalej promem, do nabrzeĆŒa  Sydney Cove. Cel gƂówny - Sydney Tower.

Jak przystaƂo na początek tamtejszej zimy, dzieƄ byƂ doƛć chƂodny – na tyle, by dobrze nam byƂo w dƂugich spodniach i lekkich kurtkach.

Widoki podczas krĂłtkiego rejsu są  powtarzalne, charakterystyczne dla tamtejszej linii brzegowej - ogromne zatoki wrzynające się gƂęboko w skalisty ląd, w nich liczne, wysoko wypiętrzone póƂwyspy dzielące zatokę na mnĂłstwo zatoczek mniejszych, bardzo do siebie podobnych. Aby opisać je bez pomyƂek, warto mieć sprzęt z moduƂem GPS.

Sydney CBD z daleka i z bliska. Video.

Metropolia Sydney zajmuje ogromny obszar 12368 km kwadratowych, na ktĂłrym przypadkowy turysta z Polski "ma prawo" pogubić się w nazewnictwie i administracyjnej przynaleĆŒnoƛci terenu, na ktĂłrym aktualnie przebywa.

Metropolia / aglomeracja Sydney obejmuje Ƃącznie 38 samorządĂłw, w tym takĆŒe Pittwater z miejscowoƛcią Newport.

W Centralnej Dzielnicy Biznesowej (CBD - Central Business District)  fotografowanej początkowo z dalekich przedmieƛć, zaskoczyƂ nas widok paƄ paradujących w lekko szokujących zestawieniach – mocno odsƂonięta gĂłra i kozaki do kolan. WyglądaƂo to na podwĂłjny dyskomfort – przechƂodzone "popiersie” i (albo) przegrzane stopy.

Do takiego widoku, w naszych kurtkach, przywykliƛmy szybko, a caƂe zaskoczenie rozƂadowaƂ widok ogromnego Aborygena w spoĆŒywczym markecie.

AborygenĂłw zawsze kojarzyƂem jako ludzi wzrostu ƛredniego – ten, potÄ™ĆŒnej budowy, byƂ ponad dwumetrowym, z lekka siwiejącym olbrzymem. Ubrany luĆșno (i kolorowo),  poruszaƂ się po markecie 
boso. Prawdopodobnie dlatego, ĆŒe australijski handel sprzedaĆŒy obuwia w jego ogromnym rozmiarze po prostu nie prowadzi...

Spacerkiem przemierzyliƛmy trasę Opera-Park z ogromnymi fikusami-CBD-WieĆŒa (wĂłwczas podobno najwyĆŒsza na ƛwiecie)-Terminal Promowy.

Od momentu wejƛcia do wieĆŒy energicznie zajęƂy się nami dwie mƂode "umundurowane" osĂłbki. FotografowaƂy nas w wielu ustawieniach z wręcz krępującym zaangaĆŒowaniem, co wyglądaƂo jakby tworzyƂy jakąƛ obowiązkową dokumentację. Efekty owych zabiegĂłw mogliƛmy obejrzeć i kupić przy wyjƛciu z wieĆŒy za 75 $ w formie pliku fotek w okolicznoƛciowej, wieĆŒowej oprawie :).

Na wielu zdjęciach wykonanych z wieĆŒy przez nas, widoczne są odbicia ƛwiateƂ w wielowarstwowych szybach kawiarni. Są bardzo podobne do "UFO" z niektĂłrych irytujących filmĂłw zamieszczonych w internecie. SprowokowaƂo mnie to do przekornej publikacji - http://youtu.be/QMV2TUJV284.

Na koniec ciekawostka (?). Na Sydney Tower, podczas zwiedzania platformy widokowej, usƂyszaƂem fragment polskojęzycznej wypowiedzi "Uwaga. Tu są Polacy. UwaĆŒajcie, co mĂłwicie"...

Sydney plaĆŒe póƂnocne. Video.

KaĆŒda z odwiedzonych przez nas plaĆŒ posiada wƂasny, niezaprzeczalny urok. Wzrok sięga daleko, plenery przepiękne, wspaniaƂe poczucie swobody i zachęta do tego, by przysiąƛć na skraju kaĆŒdej z nich np. z solidną lornetą lub kamerą, aby wraz z oddechem oceanu bez skrępowania chƂonąć i piękno i swobodę. W aglomeracji Sydney takich plaĆŒ jest ponad siedemdziesiąt (!).

Jak zwykle, jest w tym ALE. Wspomniane wraĆŒenia dotyczą tylko australijskiej zimy i dnia powszedniego, gdy plaĆŒe są niemal puste. W weekendy plaĆŒe i przybrzeĆŒne wody zaludniają się - w zakresie akceptowalnym. W gorące dni lata wolaƂbym tereny "odludne", pięknie prezentowane w serwisie YT przez "boobalisę" - Chrisa Osostowicza.

Skaliste póƂwyspy rozdzielające plaĆŒowe zatoki - te, ktĂłrych nie objęto strefą ochronną - są sukcesywnie zabudowywane mimo znacznych utrudnieƄ np. z dojazdem. OdlegƂy widok ĆŒurawia budowlanego rozstawionego wysoko na skaƂach bywa doƛć częsty. Takie posesje, a w szczegĂłlnoƛci domy z rozlegƂym widokiem na ocean osiągają niebotyczne ceny. Niecodzienne bywają takĆŒe pomysƂy ich wƂaƛcicieli. Do jednego z takich domĂłw bywaƂ zapraszany MichaƂ - caƂą ƛcianę Ƃazienki stanowi w nim ogromne okno. Oczywiƛcie z widokiem na ocean...

Sądzę, ĆŒe to podczas wędrĂłwki ƛcieĆŒkami wytyczonymi w nabrzeĆŒnych zaroƛlach, do Ireny przypętaƂ się kleszcz. Nieuczęszczane o tej porze roku ƛcieĆŒki byƂy po prostu zaniedbane, nieco zaroƛnięte i oplecione pajęczynami.

Kleszcza usunąƂem z jej ucha dopiero dwa dni pĂłĆșniej, w Cairns, dokąd polecieliƛmy nieco dogrzać się, powędkować i poznać z bliska udostępniony do publicznego zwiedzania fragment Wielkiej Rafy Koralowej.

UFO nad Sydney. Video.

Pittwater West Head Ku-Ring-Gai. Video.

Manly Beach. Video.

Przez kilkadziesiąt minionych lat prezentowano w prasie, a obecnie takĆŒe w Internecie wiele podobnych "fotografii UFO", komentowanych mnĂłstwem rĂłĆŒnych, niekiedy absurdalnych domysƂów i opinii. W przypadku sfotografowanej przeze mnie ESKADRY domysƂy są zbędne - wiem bezspornie, skąd i dlaczego pojawiƂa się akurat nad Sydney :-)). To odbicia lamp platformy widokowej w wielowarstwowych oknach Sydney Tower. Zawiedzionych pozdrawiam i 
przepraszam.

Objechaliƛmy brzeg zatoki przeciwlegƂy do "staƂego miejsca" naszego tymczasowego, krótkiego pobytu. Trasa imponująca, szczególnie dla fanów kolarstwa :).

Punkt widokowy usytuowany (i zorganizowany) w miejscu, ktĂłre bez przesady uznać moĆŒna za doskonaƂe. Mam nadzieję, ĆŒe zamieszczone obok fotografie potwierdzają mĂłj pogląd jednoznacznie.

Z tego, co zdoƂaƂem ustalić wynika, ĆŒe nazwa Pittwater dotyczy jednego z kilku dƂugich i mocno 

     
 
 
 
     

Manly Beach - atrakcyjna plaĆŒa 16-tysięcznej miejscowoƛci wchodzącej w skƂad aglomeracji Sydney. Ćadnie zurbanizowana nad piękną zatoką, odlegƂa od centrum Sydney zaledwie o 17 km, chętnie jest odwiedzana takĆŒe podczas Ƃagodnej tutejszej zimy. Stali bywalcy to liczni uczestnicy szkóƂ surfingowych, szkóƂ nurkowania, turyƛci, fani sportu na ƛwieĆŒym powietrzu.

W wodzie liczni wszędobylscy fani surfingu, dƂugi kamienny deptak wzdƂuĆŒ skalnego póƂwyspu, na plaĆŒy sport oraz sesje zdjęciowe - takĆŒe mƂodych par...

Featherdale Wildlife Park Doonside. Video.

Cairns. Video.

Mulgrave River. Video.

Green Island i Great Barrier Reef. Video.

PowrĂłt. Video.

Na 60-kilometrowej trasie pomiędzy Newport i Parkiem, mijaliƛmy roƛliny o wyglądzie charakterystycznym dla rĂłĆŒnych pĂłr roku - drzewa po zrzuceniu liƛci, drzewa wykolorowane barwami jesieni oraz - drzewa kwitnące na tle gƂębokiej zieleni.

W Parku odczucia mieszane. Na zwierzęta w niewoli zawsze patrzę bez entuzjazmu. Od najmƂodszych lat chętniej oglądam je na przepięknych filmach przyrodniczych. Po krĂłtkim ale ulewnym deszczu, na rozmiękƂych miejscami wybiegach, bywaƂo nieprzyjemnie. Niewygody ƂagodziƂa moĆŒliwoƛć bezpoƛredniego podkarmiania i nawet gƂaskania 

Cairns – miasto i port w póƂnocnej częƛci stanu Queensland w Australii liczące ponad 220 tys. mieszkaƄców.

Trafiliƛmy tu w czerwcowej porze suchej, gdy warunki są dla Polaka bardzo korzystne. Prawie bezchmurne niebo, temperatury 20 nocą 27 st. C w dzieƄ, sƂabe wiatry. Tyle zaobserwowaliƛmy i odczuliƛmy osobiƛcie podczas 3-dniowego pobytu. MieszkaƄcy (ci, z ktĂłrymi rozmawialiƛmy) twierdzą, ĆŒe z nastaniem letniej pory deszczowej ich region zmienia się w piekƂo - temperatura powyĆŒej 40 st.C i wszędzie, na ziemi i w powietrzu woda, ktĂłrą oddychać muszą jak ryby. Sądzę, ĆŒe mocno przesadzają. Na ulicach znacznie wyĆŒszy - odwrotny niĆŒ w Sydney procent mieszkaƄcĂłw o urodzie orientalnej.

Noce spędzaliƛmy na 14 piętrze hotelu SEBEL. W jednym pokoju my z Majką, w drugim MichaƂ z Ireną (WƂoszką). Dnie - na spacerach i posiƂkach w mieƛcie, na hotelowym basenie, na rzece Mulgrave, na Zielonej Wyspie i Wielkiej Rafie Koralowej. W pierwszym dniu, zanim zdÄ…ĆŒyliƛmy opuƛcić hotel, Irena (Polka) poprosiƂa, abym sprawdziƂ, dlaczego boli ją obrzeĆŒe ucha. ZnalazƂem, szczęƛliwie usunąƂem (i uƛmierciƂem!) sporego, sprawnie uciekającego po umywalce kleszcza. W samolocie raczej się nie przypętaƂ więc musiaƂ pochodzić z ktĂłregoƛ ze spacerĂłw po buszu w okolicach Newport.

Zapobiegawczej kuracji antybiotykowej Irena poddaƂa się dopiero w Polsce. 

 

     

Do Cairns przebyliƛmy ponad 2500 kilometrĂłw po to, aby w australijskich tropikach co nieco dogrzać się, powędkować i przynajmniej pobieĆŒnie poznać Wielką Rafę Koralową.

WybĂłr miejsca wędkowania pozostawiono mnie: Rzeka Mulgrave, Morze Koralowe albo jedno i drugie. Mając w gronie uczestnikĂłw trzy lekko ubrane, nieobeznane z wędkarstwem morskim dziewczyny, w tym: emerytkę, dziewczynę w zaawansowanej ciÄ…ĆŒy i 9-latkę, wybraƂem tylko rzekę. Uprzedzono nas wĂłwczas, ĆŒe przy bardzo niskim stanie wody i duĆŒym weekendowym ruchu, szanse na zƂowienie duĆŒej ryby będą mizerne. Ale na pewno spotkamy krokodyle, ktĂłre mimo ogromnych rozmiarĂłw wƂasnych, naszych skromnych Ƃodzi nie zaatakują. PozostaƂem przy swoim wyborze, bo doskonale pamiętam wƂasne doƛwiadczenia z wędkowania na BaƂtyku. A bywaƂo nie zawsze przyjemnie. ZdarzaƂo się, ĆŒe baƂtycki kuter, duĆŒo większy od Ƃodzi na Mulgrave bujaƂ tak, ĆŒe uwiązany linkami do nadbudĂłwki i relingĂłw, przy jednym przechyle nabieraƂem wody do butĂłw, przy 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ostatnie wyjƛcie na pomost w Newport wcale nie poprawiƂo nam nastroju. Nie cieszyƂ nas ani sƂoneczny dzieƄ, ani widok pięknych jachtĂłw. OdsƂonięty podczas odpƂywu, spory kawaƂ kamienistego lądu z mnĂłstwem maĆ‚ĆŒy i mizernymi drzewinkami, w zwykƂych okolicznoƛciach mocno pobudzający ciekawoƛć, na kilka minut przed odjazdem wydawaƂ się bardziej smutny i ponury niĆŒ my.

PodrĂłĆŒ

Newport

PoƂowy na mroĆŒoną krewetkę

Fish Market w Sydney

ZOO-Aquarium w Sydney

Z promu Manly-Sydney

Sydney z daleka i bliska

Sydney-PlaĆŒe PóƂnocne

UFO nad Sydney

Pittwater, West Head, Ku-Ring-Gai

Manly Beach

Featherdale Wildlife Park Doonside

Cairns

Mulgrave River

Green Island - Great Barrier Reef

PowrĂłt

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

PowrĂłt do menu

wymiotnego serwuje TV - często powtarza reklamę kosmetyku, w ktĂłrym waĆŒnym i cenionym skƂadnikiem jest ƛluz ƛlimaka. Tfuj!!

W porze naszych odwiedzin marketu, hale na ktĂłrych odbywają się aukcje tuƄczykĂłw o trzycyfrowej wadze, byƂy juĆŒ puste. Aukcje odbywają się bardzo wczeƛnie, trwają krĂłtko, a nieliczne trzycyfrowe okazy bƂyskawicznie wykupują zaopatrzeniowcy

luksusowych restauracji. W sprzedaĆŒy detalicznej pozostają sztuki dwucyfrowe, zgrabnie cięte na porcje o rĂłĆŒnej wielkoƛci, w tym np. 3-centymetrowej gruboƛci pƂaty na steki, podobno przepyszne :).

oswojonych zwierzakĂłw. Majkę nieĆșle przestraszyƂo kilka wyĆŒszych od niej australijskich strusi, niespodziewanie przebiegających obok niej. Minę miaƂa nietęgą :). 

rozgaƂęzionych akwenĂłw rozchodzących się z rozlegƂej zatoki Morza Tasmana daleko pomiędzy skalne wypiętrzenia lądu, obszaru po obu stronach zatoki i jednostki administracyjnej z siedzibą Rady w miejscowoƛci Mona Vale (z grubsza odpowiednik polskiego powiatu), sprawującej zarząd na obszarze Pittwater.

West Head Road to piękna trasa, zwieƄczona wspaniaƂą, rozlegƂą panoramą. Trasa dla kolarskich twardzieli. Po treningach na niej, moĆŒna zdobywać gĂłrskie premie w prestiĆŒowych wyƛcigach :-). Jej fragment: Newport - platforma widokowa - Newport MichaƂ pokonaƂ w ciągu szeƛciu godzin. W moim wieku, wcale mu tego nie zazdroszczę.

Ku-Ring-Gai Chase National Park oglądany z okien samochodu, zachęcająco nie wyglądaƂ. Pokręcone, rachityczne zaroƛla mają się nijak do pięknej, bujnej zieleni lasĂłw polskich. Ze zwiedzania zrezygnowaliƛmy przede wszystkim ze względu bardzo krĂłtki pobyt w Australii.

   
 

Po takim przejeĆșdzie doskonale rozumiem AustralijczykĂłw, ktĂłrzy zadają sobie wiele trudu, budując swoje domy wysoko na skaƂach. Im wyĆŒej, tym rozleglejszy widok, większy powĂłd do dumy i oczywiƛcie wyĆŒsza cena :-(. Budują w miejscach zdumiewających - niektĂłre domy robią wraĆŒenie jaskóƂczych gniazd, przyklejonych do skalnej, pionowej ƛciany, a widok ĆŒurawi budowlanych na najwyĆŒszych piętrach skalnych formacji jest doƛć częsty. Dojazd do takiej posesji Ƃatwy nie jest. Bywa, ĆŒe z najniĆŒszego punktu drogi publicznej opadającej pod kątem 30 stopni, do posesji dojeĆŒdĆŒać trzeba pod kątem 40 stopni drogą prywatną. Takie "bujnięcie" przyjemne nie jest, ale podobno moĆŒna się przyzwyczaić. Obok jednego z takich domĂłw, z aĆŒurowej, stalowej platformy parkingowej wyprowadzonej z pionowej skaƂy (!), za zdalną zgodą wƂaƛciciela potwierdzoną uƛmiechem i przyjaznym gestem, zrobiƂem kilka fotek zatoki. Widok jachtĂłw zakotwiczonych pod wƂasnymi nogami kilkadziesiąt metrĂłw niĆŒej, zapewniaƂ wraĆŒenia niesamowite.

drugim woda z butĂłw odpƂywaƂa po mnie obok moich uszu. Ale wolaƂem to niĆŒ zejƛcie pod pokƂad, gdzie byƂo sucho ale jeszcze gorzej - tam mĂłj wƂasny ĆŒoƂądek na rĂłĆŒne sposoby prĂłbowaƂ mnie opuƛcić. Po takiej wyprawie przez dwie godziny nawet nie prĂłbowaƂem uruchamiać samochodu. BujaƂ się razem ze mną i parkingiem jak kuter na morzu.

Podczas innej wyprawy miaƂem okazję zaobserwować, jak przykre na wyprawie morskiej bywają skutki niestosownego ubioru. Przekonali się o tym nowicjusze ze ƛrodkowej Polski, ktĂłrzy przy bezchmurnym niebie i 24°C na lądzie, po wesoƂej nocy w nadmorskim hotelu, przybyli na kuter w klapkach, koszulkach z krĂłtkim rękawkiem, wielu w krĂłtkich spodenkach. Widok mojego grubego swetra przepasanego na biodrach wiatrĂłwką z kapturem bardzo ich rozbawiƂ. DƂugo dowcipkowali, ĆŒe najwyraĆșniej wybraƂem się na Grenlandię – z nimi dopƂynę do Ƃowiska, dalej pĂłjdę pieszo :)). Wiedząc, co ich czeka, spokojnie poprosiƂem, aby z komentarzami poczekali kilkanaƛcie minut.

Po minutach dziesięciu weseli panowie przycichli, zaczęli sinieć. Gdy straciliƛmy z oczu linię brzegową a kuter nieco się rozkoƂysaƂ – pozielenieli, zaczęli karmić ryby. Tak obfitych, kolorowych, roznoszonych przez wiatr po caƂym pokƂadzie obrzydliwych fontann nie widziaƂem nigdy wczeƛniej. O powrót do portu poprosili przed upƂywem poƂowy wykupionego czasu.

Na Mulgrave ruch rzeczywiƛcie panowaƂ spory. Stan wody niski, ƛlady spadku wyraĆșnie widoczne na nabrzeĆŒnej roƛlinnoƛci. MichaƂ na muchę zƂowiƂ (i wypuƛciƂ) kilkanaƛcie ryb. My szukaliƛmy okazĂłw i 
krokodyli. Okazy zaatakowaƂy dwa - nieskutecznie. Z kilku ogromnych krokodyli zdÄ…ĆŒyƂem uwiecznić tylko jednego i to niezbyt wyraĆșnie. PƂywaliƛmy szybko, one znikaƂy jeszcze szybciej.

Wyprawa przebiegƂa spokojnie, bez emocjonujących zdarzeƄ. Duszę na ramieniu miaƂem tylko wtedy, gdy za sterem mknącej po rzece Ƃodzi stawaƂa Majka. Gdyby 9-letniej sterniczce przyszƂo do gƂowy sprawdzenie jak zachowa się ƂódĆș po gwaƂtownej zmianie kierunku, przed pĂłjƛciem na dno kozioƂkowalibyƛmy na sporą odlegƂoƛć.

Wędkowanie wolę na rzekach polskich. SzczegĂłlnie przymorskich, w ktĂłrych spotkać moĆŒna Ƃososia i troć. Tam mogę wędrować bez obawy, ĆŒe coƛ odgryzie mi nogę albo wciągnie do wody i 
skonsumuje! A hol prawie 8-kilogramowej szlachetnej ryby (mĂłj skromny rekord ĆŒyciowy = 7,95 kg) daje sporą porcję adrenaliny.

Z duĆŒym zainteresowaniem i przyjemnoƛcią oglądaliƛmy okolice wzdƂuĆŒ trasy dojazdowej i powrotnej. Bardzo rozlegƂe plantacje trzciny cukrowej, zbieranej na tamtym terenie dwa razy w roku, z daleka podobne byƂy do polskiej kukurydzy. Podstawową rĂłĆŒnicę stwierdziliƛmy, gdy obok mijanej plantacji przejeĆŒdĆŒaƂ ciągnik. Trzcina byƂa od niego ponad dwa razy wyĆŒsza.

 

Po powrocie do hotelu i zasƂuĆŒonym odpoczynku przy basenie, wieczorem powędrowaliƛmy w miasto. Kolację w lekko zadaszonej restauracji popsuƂ nam uporczywy wiatr a mnie, poza wiatrem, takĆŒe widok ogromnej michy jakichƛ czarno-brązowych muszelek, z wielką wprawą i zadowoleniem oprĂłĆŒnianych przez MichaƂa. Do sprĂłbowania owych „pysznoƛci” nie daƂem się namĂłwić.

Po kolacji pozostaƂa sesja foto Majki z wÄ™ĆŒami (pfuj!) i wczesny powrĂłt. W planie na dzieƄ następny - wczesna pobudka oraz wyprawa na Zieloną Wyspę i Wielką Rafę Koralową.

 

Telefoniczna rezerwacja biletĂłw na Zieloną Wyspę i dalej, na Wielką Rafę, przysporzyƂa nam sporo emocji. Osoba potwierdzająca rezerwację nie uprzedziƂa nas o szczegóƂach, więc po wczesnej pobudce i spokojnym ƛniadaniu do przystani dotarliƛmy spacerkiem na kilka zaledwie minut przed planową godziną wypƂynięcia. OkazaƂo się, ĆŒe bilety i samoprzylepne znaczki okreƛlające zasięg wycieczki odebrać naleĆŒy w jednej z trzech czynnych kas terminala – przed kaĆŒdą wiƂy się bardzo dƂugie kolejki. SpĂłĆșnienie na rejs poranny przekreƛlaƂo szansę dotarcia w tym samym dniu do Wielkiej Rafy. Jakich wybiegĂłw uĆŒyƂ MichaƂ, nie wiem. WaĆŒne, ĆŒe w ostatniej chwili zdÄ…ĆŒyliƛmy!

Zielona Wyspa budzi niecodzienne skojarzenia. Jest prawie pƂaska, niewiele wystająca ponad lustro wody, otoczona wąskimi plaĆŒami i pƂyciznami rozlegƂej rafy. W ƛrodku mnĂłstwo zieleni, basen, barek, kilka pawilonĂłw rekreacyjnych i sklepikĂłw ( w jednym dokupiƂem nawet chiƄskie zapasowe kąpielowe porcięta :)). Jak te obiekty radzą sobie podczas huraganĂłw? Rafa i pƂycizny zwykle tƂumią ogromne fale, ale podczas jakiegokolwiek tsunami wolaƂbym pozostawać na solidnym lądzie i to najlepiej w gĂłrach.

Po 2-godzinnym pobycie, kąpieli i plaĆŒowaniu na Zielonej Wyspie popƂynęliƛmy dalej, na wielką platformę zakotwiczoną na Wielkiej Rafie. Po uzyskaniu podstawowych wskazĂłwek od personelu spoƛrĂłd mnogoƛci sprzętu do nurkowania (z opuszczanymi na dno kapsuƂami powietrznymi wƂącznie) wybraliƛmy sprzęt do pƂywania i nurkowania z fajkami. Przed i po naszym wejƛciu do wody natychmiast pojawiaƂa się dziewczyna z aparatem sygnalizując fotki. SpoƛrĂłd wyƂoĆŒonych na kontuarze wodolotu moĆŒna je byƂo sobie wybrać i odebrać za stosowną „turystyczną” opƂatą podczas rejsu powrotnego.

 

Nasze tj. seniorĂłw wraĆŒenia ze zwiedzania rafy daleko odbiegaƂy od związanych z telewizyjnymi prezentacjami podwodnych nagraƄ profesjonalnych, ale to norma. Szeregowy, nieobeznany z nurkowaniem turysta, szans na samodzielne odnalezienie pod wodą wspaniaƂoƛci prezentowanych w tv po prostu nie ma. Za to z wielką przyjemnoƛcią obserwowaliƛmy wodne poczynania MichaƂa i Majki. Tata i jego 9-letnia cĂłrcia pƂywali nad rafą z ogromną swobodą i wyraĆșną przyjemnoƛcią. PƂywali dƂugo przed i po wycieczkowym obiedzie, serwowanym na platformie.

Do Cairns powrĂłciliƛmy przed zmierzchem, zrelaksowani i 
zmęczeni. Pozostaliƛmy w hotelu, MichaƂ z Majką ponowili –ale krĂłtko – sesję z wÄ™ĆŒami.

Na lotnisku w Sydney bilety odebraƂ MichaƂ. ZnĂłw okazaƂo się, ĆŒe musimy podchodzić po nie dwa razy. Bilety w Sydney wydano tylko na lot do Singapuru. Poinformowano nas (MichaƂa), ĆŒe dopiero tam otrzymamy je na pozostaƂą częƛć trasy. Abyƛmy bez znajomoƛci języka w Singapurze nie utknęli, do biletĂłw doƂączono karteczkę polecającą nas obsƂudze tamtejszego lotniska.

Po kilku maminych Ƃezkach, poĆŒegnaniu z MichaƂem i odprawie, podczas ktĂłrej osobistej kontroli poddano tym razem mnie, ale bezboleƛnie, trafiliƛmy do hali odlotĂłw. WƛrĂłd oczekujących najgƂoƛniej (dlaczego?) rozmawiali Polacy. Męska 6-osobowa grupa z rozpiętoƛcią wieku ok. 40-70 lat powracaƂa z jakiegoƛ sympozjum.

W Singapurze, po obu stronach wyjƛcia z rękawa na halę przylotĂłw, stali dwaj uzbrojeni funkcjonariusze (??). Obok, z groĆșną miną, umundurowana kobieta. Karteczkę pokazaƂem wƂaƛnie jej. Pani bardzo uprzejmie doprowadziƂa nas do odlegƂego stanowiska, dopilnowaƂa odbioru biletĂłw i dokƂadnie wytƂumaczyƂa Majce gdzie mamy udać się dalej. Podziękowaliƛmy rĂłwnie uprzejmie.

Podczas lotu do ParyĆŒa znĂłw usƂyszeliƛmy gƂoƛną polską mowę, ale tym razem zupeƂnie pozbawioną uprzejmoƛci. Powodem gƂoƛnego niezadowolenia byƂ podziaƂ grupy - nie wszyscy otrzymali bilety w klasie biznes.

W ParyĆŒu stwierdziliƛmy, ĆŒe wyjƛcia do samolotĂłw linii bliskiego zasięgu (nasz tylko do Bristolu w Anglii) znajdują się na poziomie zero, w bardzo skromnie wyposaĆŒonej poczekalni. Mogliƛmy czekać rĂłwnie dobrze na eleganckim piętrze, z ktĂłrego rękawami wchodzi się wprost do samolotĂłw zasięgu dalekiego, ale dóƂ bardzo nam odpowiadaƂ. MaƂo oczekujących ale za to wielkie okna, nie osiatkowane jak na gĂłrze i rozlegƂy widok na startujące i lądujące potÄ™ĆŒne samoloty. A to juĆŒ kąsek dla mnie.

Do odlegƂego turboƛmigƂowego (!) samolotu dowiĂłzƂ nas lotniskowy bus, ale dƂugo nas nie wypuszczaƂ, bo pomiędzy zaƂogą i obsƂugą naziemną doszƂo do ostrych nieporozumieƄ. Nieprzyjazne gesty obserwowaliƛmy z daleka ale i nas doprowadzaƂ do zdenerwowania np. widok wielkiej walizy, ktĂłra spadƂa z wĂłzka dowoĆŒÄ…cego bagaĆŒe do samolotu i w znacznej odlegƂoƛci leĆŒaƂa tak dƂugo, jakby nikt nie zamierzaƂ po nią wrĂłcić.

W Bristolu przekazaliƛmy Majkę Piotrkowi. Rozmawialiƛmy krótko. Piotr musiaƂ wracać do pracy w Bridgend, nam pozostaƂo ponad 4-godzinne oczekiwanie na samolot do Berlina.

W Berlinie poczuliƛmy się prawie jak w domu. OdlegƂoƛć z domu do Berlina mamy prawie 2x krĂłtszą niĆŒ do Warszawy! Na busa firmy Interglobus, kursującego z logo „Fellow me” musieliƛmy poczekać ok. dwĂłch godzin. DojeĆŒdĆŒa się nimi pewnie i prawie wygodnie. Prawie, bo drobną uciÄ…ĆŒliwoƛć stanowi koniecznoƛć przesiadki na terenie Szczecina do innego busa.

Po 4-godzinnej jeĆșdzie dotarliƛmy do Karlina. Zamiast ulgi - wraĆŒenie przytƂaczające. W Australii piękna zatoka, przepiękne jachty i plaĆŒe, rozlegƂe wspaniaƂe widoki – tu widok zaplecza sklepu meblowego, komĂłrek-rupieciarni sąsiedztwa i bardzo bƂotnistej drogi dojazdowej, do ktĂłrej – mimo corocznych petycji - Urząd przymierza się jak do jeĆŒa.